Lekarz bariatra, założycielka Centrum Leczenia Otyłości ..Saba” w Łodzi
To nieprawda, że grubaski są zawsze pogodne, uśmiechnięte i szczęśliwe. Przez pryzmat gabinetu lekarza bariatry (z gr. baros – ciężar), który kompleksowo zajmuje się leczeniem otyłości i jej powikłań, wygląda to nieco inaczej. – Dopiero u mnie kobiety się otwierają i często płaczą. Mówią, że z powodu obfitych kształtów nie akceptuje ich mąż, koleżanki w pracy, a nawet własne dzieci, które proszą, by mama nie chodziła na wywiadówki, bo się jej wstydzą – wspomina dr Beata Będzińska.
Założyła „Sabę” by pomagać ludziom wyglądać i czuć się dobrze. Nazwa centrum pochodzi od imienia jej matki, która w tych samych pomieszczeniach prowadziła kiedyś salon kosmetyczny.
Aż trudno uwierzyć, że tak delikatna i drobna osoba jak pani Beata ma na swoim koncie aż 700 ton tłuszczu zrzuconego z pacjentów. Swą niebywałą skuteczność zawdzięcza 25-letniemu doświadczeniu i sile charakteru. Wciąż podkreśla. że nie odchudza, tylko leczy nadwagę. Jest wrogiem szybkich diet-cud. Z każdym postępuje konsekwentnie i stanowczo. Traktuje ludzi otyłych jak uzależnionych od jedzenia i już podczas pierwszego spotkania uświadamia im, że ten nałóg skraca życie!
– Grób kopiemy sobie nożem i widelcem
– mówi. — Ja obiecuję moim pacjentom, że zrobię za nich 50 procent pracy. Drugie tyle wysiłku muszą włożyć sami. jeśli przy kolejnym spotkaniu widzę, że nie stosują moich zaleceń, mówię: „No cóż, dalej będzie się pani odchudzała sama, bo mnie pani nie słucha” Potem są łzy, przyrzeczenia. Zwykle mocna argumentacja daje pożądany skutek.
– Pamiętam też jedną z najcięższych Polek, którą musiałam szybko odchudzić, ponieważ miała bardzo niepokojące objawy. Lekarze bali się otwierać jej brzuch. Pani Helena ważyła 182 kg. Na odchudzanie miałyśmy 10 miesięcy. Udało się – mówi pani Beata, przeglądając jeden z wielu grubych pamiątkowych albumów.
Ładowanie...