Stres, napięcie, zdenerwowanie… Wielu z nas doświadcza tych emocji na co dzień. Utrudniają życie, przeszkadzają I niestety często stają się przyczyną tycia.
Jak to się dzieje, że w chwilach zdenerwowania sięgamy po jedzenie? Dlaczego czujemy tę nagłą, niepohamowaną chęć przegryzienia czegoś i to najczęściej nie marchewki albo grapefruita, tylko słodkiego, wysokokalorycznego ciastka, czekolady, cukierków?
– Niektórzy pacjenci skarżą się wtedy na bardzo nieprzyjemne odczucia – ssanie w żołądku i wilczy apetyt. Jedynym sposobem pozbycia się tych dolegliwości jest szybkie wypełnienie (rzeczywistej lub wyimaginowanej) pustki w żołądku – mówi dr Beata Będzińska, lekarz-bariatra.
Przyjmowanie pokarmów jest fizjologicznym odruchem, z którym człowiek się rodzi i który pozwala mu na zachowanie gatunku, – Za poczucie łaknienia odpowiedzialne są ośrodki podwzgórzowe, węcho-mózgowe, układ limbiczny, twór siateczkowaty, jądra migdałowate i kora mózgowa. Ośrodki te stale otrzymują bodźce „z obwodu” – mówi dr Beata Będzińska. – W następnej kolejności przetwarzaj je na impulsy wysyłane do mechanizmów bezpośrednio regulacyjnych, Są nimi ośrodki sytości i łaknienia, mieszczące się w jądrze brzusznobocznym i brzusznoprzyśrodkowym. Równowaga między hamowaniem i pobudzaniem ich działania stanowi o prawidłowym instynkcie poszukiwania pożywienia – dodaje.
Jeżeli w tej równowadze występują zaburzenia czynnościowe lub organiczne, może dojść do zmiany zachowań człowieka w zakresie nawyków alimentacyjnych – patologii łaknienia, czyli niepohamowanego uczucia głodu i nałogu jedzenia. Jednym z czynników powstawania patologii łaknienia jest właśnie stres.
Człowiek w wielu przypadkach odreagowuje zbytnie napięcie jakąś działalnością oralną: paleniem papierosa, obgryzaniem paznokci, ale i pojadaniem, pogryzaniem różnych pokarmów – mówi dr Beata Będzińska. – Pod wpływem jedzenia nasz organizm wytwarza pochodne opium, związki o działaniu uspokajającym. Organizm szybko orientuje się, że niektóre pokarmy (szczególnie słodkie i tłuste), wyzwalające te związki, pomagają w rozładowaniu napięcia psychicznego.
To zjawisko prowadzi do pewnego uzależnienia i tłumaczy wszystkie łasuchy, które w zdenerwowaniu sięgają po słodycze. Oczywiście nie musi ono od razu prowadzić do powstania otyłości (choć z pewnością stwarza predyspozycje do nadwagi). Na ogół jednak właśnie otyli odreagowują stres jedzeniem. A stresów w życiu otyłego me brakuje. Już od najmłodszych lat, gdy tylko spotka się z rówieśnikami na podwórku, jego inność staje się przyczyną okrutnych żartów. Dochodzi do tego jeszcze niemożność dorównania kolegom na boisku i w dyskotece. A kompleksy związane z wyglądem?
Trudno zaakceptować obfitą tuszę, gdy wszędzie lansuje się szczupłość i sprawność. A moda? W tym roku znowu stała się bardzo kobieca i blisko ciała. Która grubaska odważy się na wyjście w obcisłej mini? A nawet jeśli się odważy, może tylko się nabawić kolejnych stresów. Objadanie się i wynikająca z tego otyłość mogą stać się przyczyną powstania silnego poczucia niskiej wartości i poczucia winy.
Następuje wtedy gorączkowe poszukiwanie sposobu wyjścia z trudnej sytuacji. Próby zastosowania nawet najbardziej nonsensownych diet odchudzających. Głodówki i nadmierny wysiłek fizyczny. Niemal regułą w takich wypadkach jest po zrzuceniu wagi pojawienie się efektu jo-jo. Pacjentka cieszy się lepszą figurą bardzo krótko. Wkrótce utracone kilogramy wracają i co gorsza jest ich więcej. Znowu pojawia się rozczarowanie, zniechęcenie, po prostu stres.
Dla takich ludzi miałabym jedną receptę skorzystajcie z pomocy lekarza. Wciąż powszechne jest u nas, przekonanie, ze otyłej osobie można pomóc, powtarzając przy każdej okazji „Nie jedz tyle!”, zadręczając, wyśmiewając, robiąc wyrzuty.
Zaburzenia łaknienia to patologia, choroba. Przy pomocy odpowiednich leków i dobrze skomponowanej diety – można ją pokonać. Najskuteczniejsza psychoterapia dla otyłych rozpoczyna się w momencie, gdy znikają pierwsze kilogramy.
Ładowanie...